Zakaz kopiowania!

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 13 - Pierwsza randka

Patricia:
Minęły dwa tygodnie. Przez ten czas ja i Eddie oddaliliśmy się od siebie. Jeszcze nie mieliśmy nawet pierwszej randki. Dlaczego? Przez Sibunę. Nina cały czas zwoływała te spotkania, ale nic nowego nie wiemy. Jestem na nią trochę zła... Właśnie idę z Eddiem do szkoły. Przez cały czas panowała cisza. Miller wyglądał tak jakby się nad czymś zastanawiał.
- Co jest? - Spytałam. Pokręcił głową w zamyśleniu.
- Nie nic, ja tylko myślę, że...moglibyśmy gdzieś dzisiaj pójść, w końcu nie planujemy żadnego zebrania, jesteśmy dziś wolni. - Stwierdził. 
- No nie wiem, Nina zawsze może nas zaskoczyć. 
- To jej powiemy, że nie możemy, bo mamy dziś plany. - Zaproponował. W sumie to czemu nie? To, że byliśmy w Sibunie nie oznaczało, że nie mogliśmy mieć czasu dla siebie. Zasługiwaliśmy na trochę wolnego czasu. 
- A gdzie chcesz iść? - Zapytałam. 
- To niespodzianka Gaduło. - Powiedział tajemniczo. - Wszystkiego się dowiesz na miejscu. 
Na mojej twarzy pojawił się grymas, przecież dobrze wiedział, że nie znoszę niespodzianek, najwyraźniej lubił mnie wkurzać. 
- Niech ci będzie. - Mruknęłam przez zaciśnięte zęby. - To o której? - Czekaj na mnie po szkole w domu Anubisa. - Powiedział. Wchodziliśmy już do szkoły, więc rozdzieliliśmy się i każde z nas poszło do swojej szafki. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<3 <3 <3~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W szkole na lekcjach było jak zwykle nudno. Na biologii pani Valentine zadała nam projekt. Mamy go zrobić w parach za dwa tygodnie. Ja jestem z Eddiem, z czego siè bardzo cieszę. Sam projekt jest głupi, niby oo co mielibyśmy robić W PARACH DRZEWO GENEALOGICZNE? Jednak nauczycielka wytłumaczyła nam, że mamy wypisać w tym grupy krwi, datę urodzenia, wiek itd. Nie wiem do czego jej to potrzebne.
- Ten projekt jest głupi. - Zaczęłam wylewać swoje żale, Eddiemu na przerwie. 
- Ja uważam, że fajny. - Stwierdził.
- Niby po co mamy porównywać grupy krwi, datę urodzenia i wiek jakiejś tam ciotki Niny, ojca Amber, czy prababci Fabiana? Przecież za dwa tygodnie musimy to przedstawić. Wszyscy będą to porównywać. 
- Może się okaże ,że są spokrewnieni? To może być całkiem ciekawe. - Odparł.
- Ja tam twierdzę, że to nuda.-odparłam zamykając swoją szafkę do której właśnie włożyłam francuski. Teraz miała być historia z Panią Andrews. Tak właśnie, z Panią Andrews, która uczy francuza. Było zastępstwo. Nienawidzę obu tych przedmiotów! Następna lekcja na której mam ochotę spać.
- Przesadzasz Gaduło. - Powiedział Eddie. - Pamiętaj, że robisz ten projekt ze mną.
- Wiem, z czego bardzo się cieszę. - Uśmiechnęłam się. - Lepiej robić projekt z tobą, niż na przykład z Alfiem co wierzy w kosmitów.
- No jak można w nich nie wierzyć? Są super przecież.
Popatrzyłam na niego z wyrzutem. 
- No wiesz? Ja tu próbuję być miła a ty mi tu bajki o kosmitach opowiadasz.
- Mówię tylko ,że...a dobra nie ważne. - Machnął ręką. - Idziemy na lekcje?
- Tak. Dobrze, że nauczyciel od historii miał zawał. Ale nienawidzę zastępstw z Andrews.
Weszliśmy do klasy. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel. Jednak nie była to pani Andrews, a jakiś gościu. 
- Dzień dobry klaso. Nazywam się Jason Winkler i jestem nowym nauczycielem historii. Pan Tomilson niestety zmarł... 
- Rany, jak ja się cieszę, że miał ten zawał! - pisnęła głośno Amber. Nowy nauczyciel jej się spodobał... Alfie na nią dziwnie popatrzył, chyba był zazdrosny o swoją dziewczynę...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ <3<3<3 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Po szkole Eddie gdzieś zniknął ,więc przyszło mi wracać do domu samej. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka ,po czym z westchnieniem poszłam do góry ,do swojego pokoju i przebrałam się w jakieś wygodne ubranie ,a mundurek cisnęłam niedbale do szafy. Miałam jeszcze dużo czasu do randki z Eddiem, więc położyłam się na łóżku, założyłam słuchawki na uszy i włączyłam moją Playlistę. Utonęłam w porywających rytmach Sick Puppies i nawet nie zauważyłam, kiedy Eddie wszedł do pokoju i usiadł obok mnie na łóżku.
- Co robisz? Wiesz za godzinę mamy randkę. Szybko ściągnęłam słuchawki. 
- Eddie, wiesz że cię ubóstwiam, ale wynocha mi z tego pokoju. Muszę się przygotować. - Powiedziałam. Nie zamierzałam się stroić, bo to nie w moim stylu, ale nie chciałam też wyglądać odrażająco. To nasza pierwsza randka. Poprawiłam tylko makijaż i ubrałam się czarną sukienkę z ćwiekami i sweter. Po czym zeszłam na dół. Eddie czekał na mnie w holu. 
- Ładnie ci w czarnych sukienkach.-powiedział mój chłopak. - Już wcześniej to zauważyłem. 
 - Dzięki. - Poczułam, że się rumienię. W tym momencie miałam takie dziwne uczucie, które towarzyszy mi od rana, łaskotki w brzuchu.
- Musisz zamknąć oczy. Mówiłem, że to niespodzianka- Powiedział, gdy wyszliśmy na zewnątrz.
Westchnęłam.
- Niech ci będzie... ale taka mała dobra rada na przyszłość: nienawidzę niespodzianek, więc mi ich więcej nie rób! 
- Sądzę, że dramatyzujesz. Niespodzianki są fajne! - Odparł.  
- Ja ich nie cierpię, więc ładnie proszę nie rób więcej czegoś takiego... Amber by mnie teraz zabiła prawda? Bo złamałam jej kodeks "nigdy nie wymawiaj słowa nigdy".
- Dobrze, więc już nigdy więcej nie zrobię ci niespodzianki, zadowolona? - Zapytał prowadząc mnie w tylko sobie znanym kierunku. Ja nie miałam pojęcia gdzie idę. 
- Dzięki Eddie, naprawdę rozumiesz mnie jak nikt inny... Może to przez charakter i styl... 
- No wiesz, para powinna się rozumieć prawda? Inaczej nie byłoby zaufania ani niczego... 
- Masz rację, powinniśmy się wszystkim dzielić i nie mieć przed sobą sekretów. Czego jeszcze o tobie nie wiem? - Zapytałam.
- Moja siostra ma zamiar tu przyjechać.
- Fajnie. Wreszcie ją poznam. Moja siostra też niedługo przyjedzie.  
- Nie strasz mnie. - Poprosił. - A co jak was nie rozróżnię? To będzie katastrofa. 
- Ona ma inny charakter niż ja. Jest miła, potrafi ładnie jeść sztućcami, chodzi do prywatnej szkoły dla muzycznych geniuszy, to ona dostaje za wszystko pochwały i nigdy nie miała żadnej kary. Ani od dyra, ani od rodziców. I nosi taki wisiorek z nutką.
- Ale wyglądacie tak samo. - Zaznaczył. - To mi wystarczy ,żeby się pomylić.
- Niee...
- Jesteśmy. - Poinformował. - Możesz otworzyć oczy.
Spełniłam jego prośbę. Byliśmy w ogrodzie Domu Anubisa. Ujrzałam pięknie przygotowany piknik. Niebo rozświetlały gwiazdy. Nie mogłam wydusić z siebie słówka.
- Podoba ci się? - Zapytał.
- Jest pięknie.-powiedziałam. Tylko na tyle było mnie stać. Uśmiechnęłam się do niego, nie wiem czy zauważył bo było ciemno. Usiedliśmy na kocu. - Ale przyznaj się. Nie będę zła. Nie ty to wymyśliłeś, prawda?   
- Amber wpadła na pomysł, ja go zrealizowałem. SAM. - Odpowiedział akcentując ostatnie słowo.
- Dobrze. Widzisz? Nie gryzę. Jestem miła dla osób na których mi zależy. 
- Ooo... zależy ci na mnie? Nie wiedziałem. - Rozczulił się komicznie. 
Szturchnęłam go łokciem.
- Oczywiście, że tak głuptasie! Nie mów mi, nie wiedziałeś! 
- Na serio nie wiedziałem, ale jeżeli już jesteśmy szczerzy, to mi na tobie też zależy. 
Nic nie powiedziałam, tylko go pocałowałam. Tak jak lubię, długo.
- Słuchaj Eddie... - Zaczęłam powoli. - Muszę ci coś wyznać...
- Słucham uważnie. - Powiedział i uśmiechnął się, było bardzo ciemno, ale widziałam wszystko. 
- No ,booo... jesteś pierwszym chłopakiem, z którym się całowałam.
- O... Naprawdę?  
Kiwnęłam głową. 
- Naprawdę. 
- Miło słyszeć... Dlaczego się jeszcze nie całowałaś?
- Nie wiem, jakoś nigdy nie czułam do chłopaka nic poza czystą sympatią lub nienawiścią.  
- Więc, coś do mnie czujesz Gaduło? 
- Inaczej bym chyba z tobą nie chodziła, prawda?
- Chyba masz rację... To powiesz mi co takiego we mnie jest?-zapytał.
Zmarszczyłam czoło i przymrużyłam oczy. 
- Ciężkie zadania mi dajesz. - Stwierdziłam. 
- No proszę, powiedz mi. Też ci powiem co mi się w tobie podoba.
Zastanowiłam się chwilę. 
- Masz super charakter, ładny uśmiech, jesteś przystojny no i lubisz to co ja...wydaje mi się, że to wszystko. 
- O. Mi się w tobie podoba dużo rzeczy. Jesteś śliczna, masz piękne oczy i taki szczery uśmiech... A najważniejsze lubię jak dużo gadasz, ty moja Gaduło.  
Uśmiechnęłam się. 
- Gaduła ci się zaraz zarumieni. 
Eddie również obdarował mnie uśmiechem. 
- Jeszcze lubię się z tobą całować. - Dodał szczerząc się. 
- Pomimo tego, że nie za bardzo mi to wychodzi? - Spytałam. 
- Wcale nie. - Zaprzeczył. 
- Ty na pewno masz porównanie, prawda? Pewnie jestem na samym dole w twoim rankingu dziewczyn które całują dobrze, a które nie. 
- Nie mam żadnego rankingu.
- Ale gdybyś taki zrobił to pewnie byłabym na końcu. - Zauważyłam. 
- Możemy to sprawdzić, ale to nie prawda.-uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
- Prawda, prawda i się ze mną nie kłóć. - Powiedziałam, a nasze usta znów połączyły się w pocałunku. Po kilkunastu minutach oderwaliśmy się od siebie. 
- I co okropnie, prawda?
- Wcale nie okropnie. Jesteś w tym coraz lepsza, uwierz mi.
- A była jakaś gorsza? 
- Słuchaj, wszystkie były gorsze. I tu już nawet nie chodzi o całowanie....Po prostu nie były tobą.
Zarumieniłam się. 
- Jak mogę być lepsza, kiedy całowałam się tylko 4 razy?
Ale mi miło... dziękuję, że tak myślisz.
Zaśmiał się. 
- Jesteś lepsza i zawsze będziesz, uwierz mi.
- Uwielbiam się całować pomimo, że nie mam dużego doświadczenia. Ale dalej twierdzę, że jestem w tym beznadziejna. - Powiedziałam. - Ja nie potrafię okazywać uczuć. - Dodałam.
- Ale uwierz temu co ma większe doświadczenie, że wcale nie jesteś.
- Ile miałeś dziewczyn przede mną? - Zapytałam.
- Hm...takie prawdziwe to 4, ale i tak nic z tego nie wyszło. 
- No to widzisz. Masz duże doświadczenie.... Jak miały na imię? - Zapytałam z ciekawości. 
- Serio cię to interesuje? - Zapytał, kiwnęłam głową więc westchnął i zaczął wymieniać. - Kate, Lauren, Tamara i Lilly. 
- Moja ciotka ma na imię Kate. - Powiedziałam.
- Chyba nie sądzisz, że chodziłem z twoją ciocią, prawda? - Zażartował.
- Niee... ona ma z 60 lat. 
Wzruszył ramionami. 
- Ale bym się zdziwił, gdyby to była faktycznie ona. 
- No weź. A moja prababka ma na imię Sofia. Znasz? Bo mi tu mówisz, że miałeś cztery PRAWDZIWE dziewczyny. 
- No tak, takie na dłużej. - Przyznał. - Ale po co wchodzić w szczegóły, teraz jesteś ty, a one to już przeszłość. 
-Eddie, znasz jakąś Sophie? Bo wiesz jak tak, to mi ją opisz z wyglądu i charakteru. 
- No znam taką jedną... Jest strasznie upierdliwa i denerwująca. Ma takie śmieszne lokowane, siwe włosy, a na środku głowy ma łysego placka. - Zaczął się śmiać. Postanowiłam udawać, że opisuje moją prababcię, ale on też chyba udawał. Na pewno nie chodził z jakąś łysą dziurą na głowie...

- Miała niebieskie oczy, dokładnie takie same jak twoje. - Opowiadał dalej. - A na twarzy miała pełno zmarszczek.
Co?! Co ten człowiek do mnie gada?! - Zastanawiałam się. 
- Mów dalej. - Pośpieszyłam swojego chłopaka. 
- Była stara, miała z 85 czy 90 lat, lubiła robić na drutach i częstować mnie ciastkami, które upiekła. 
Zrobiłam wielkie oczy.
- Jak się nazywała? Miała jakąś rodzinę?
- Sophia Lutonadio. Miała takie ślicznego czarnego kotka ,którego nazwała Snowball.
- Ty, to moja prababcia. - To nie była prawda, ale chciałam sprawdzić co mi powie. 
- Coś ty! - Zdziwił się. - Przecież...ja ją wymyśliłem.
- Wiem, jak ja ci mogę ufać Eddie?! Ty w kółko kłamiesz! - No co? Chciałam tylko sobie z niego po żartować. To nie przestępstwo!
- Przecież tylko żartowałem. - Zaczął się bronić.

Zaczęłam się śmiać. 
- Ja też żartowałam. Moja prababcia nazywała się Sophie Williamson, nie miała łysej glacy, ani kota. I miała
brązowe oczy... Chyba, bo jej nie pamiętam. Miałam rok kiedy zmarła. Widziałam ją tylko na zdjęciach. - Wyjaśniłam.
- Oo, sorki, nie powinienem tak wchodzić na ten temat.
- Nie szkodzi, przecież jej nie pamiętam.
- Ale mimo to nie powinienem zaczynać tematu.
- Przecież mówię, że nic nie szkodzi.  
- No dobrze, dobrze... 
-Dobre ta szarlotka. - Powiedziałam z uśmiechem biorąc do ręki kolejny kawałek ciasta. 
- No oczywiście, że dobra, w końcu Trudy ją zrobiła. - Zauważył.
-Tak. Wszystkie wypieki Trudy są pyszne... Dobrze, że nie ma tu Alfiego, bo by nam wszystko zjadł. - Dodałam. Jak na zawołanie przyszedł Alfie. Co ja takiego zrobiłam, że wszyscy chcą mnie trzymać z dala od mojego chłopaka?! Ja chciałam tylko mieć udaną pierwszą randkę. A tu jak nie Nina mi zwołuje zebrania Sibuny, to Alfie mi niszczy randkę. 
- Ktoś mnie wołał? - Zobaczył szarlotkę. - O, ciasio. 
- Yyy... Alfie, to jest nasze. Psujesz nam randkę. - Powiedziałam, a on zrobił niepewną minę.
- I co z tego? - Zapytał. - Zawsze możemy z tego zrobić podwójną randkę, ja z szarlotką, a ty z Eddiem.
-Won! - Krzyknął Eddie, a Alfie uciekł przestraszony upuszczając kawałek szarlotki upieczonej przez Trudy. Westchnęłam. -Dzięki, że go wygoniłeś. Ale nie przegiąłeś? 
- Eee tam ,później go przeproszę. - Machnął ręką. 
- Tak, ale... biedny Alfie. Żal mi go, jest fajny...
- No to idź i go pociesz. - Powiedział i z obrażoną miną, odwrócił się do mnie plecami. 
- Ej, o co ci chodzi? Przecież nic nie powiedziałam.
- Biedy Alfie ,żal mi go, jest fajny. - Zaczął mnie przedrzeźniać. - Jak ci go żal, to do niego idź.
- Nie w tym sensie. To na tobie mi zależy Eddie. Alfie to tylko mój przyjaciel. Ty leszczu.
Spojrzał na mnie niepewnie, po czym znów się odwrócił mrucząc pod nosem coś kompletnie niezrozumiałego.
-Co ty tam gadasz? Ty jesteś moją łasicą, a nie Alfie. - Wyjaśniłam. Czy to, że przyjaźnie się z Alfiem, to powód do zazdrości i strzelania fochów? Nie wydaje mi się.
Zerknął w moją stronę. 
- Udowodnij. 
- Jak? 
- Zastanów się.
Pomyślałam chwilę. Wymyśliłam o co mu chodzi. Wywróciłam oczami i go pocałowałam. 
- Lepiej? Uwierz mi, że Alfiego tak nie całuje.  
Nie wiadomo skąd uśmiechnął się od ucha do ucha. 
- Dobra, wierzę ci. 
- Wiedziałam. W porównaniu do mnie. ty nie możesz się na mnie długo złościć.
- Masz rację. - Przyznał. - Nie mogę.  
Uśmiechnęłam się. 
- Lubisz mnie? 
- Co to za pytanie? Oczywiście, że tak. 
Zastanowiłam się chwilę. 
- To fajnie... 
Zmarszczył czoło. 
- A dlaczego pytasz? 
- Po prostu jestem ciekawa... 
- Pat, gdybym cię nie lubił to bym z tobą nie był. 
- To fajnie że mnie LUBISZ. - To ostatnie słowo podkreśliłam. 
Przymrużył oczy i przekrzywił głowę przyglądając mi się uważnie. 
- Tak, bardzo fajnie. - Stwierdził. 
- O co ci chodzi? Co tak na mnie patrzysz? 
- Chyba to JA powinienem zapytać o co tobie chodzi, ale nie będę pytać. 
Wywróciłam oczami. Teoria Joy się potwierdziła. Ale on mi nie powiedział to ja też mu nie powiem... 
- Przecież mówiłam ci, że to pytanie zadałam z ciekawości.
- Niech ci będzie. - Odparł, jednak ja i tak widziałam, że nie bardzo mi wierzy. 
- Opowiedz mi coś.
- Na przykład...?
- Jak byłeś mały, albo o jakiejś dziewczynie... - Zastanowiłam się.- Albo nie jednak nie, nie chce słuchać o twoich ex. 
- Tylko mi nie mów, że jesteś zazdrosna o moje byłe. One są BYŁE.
- Wielkie rzeczy, a ty o Alfiego! To że nie chce słuchać o twoich ex nie znaczy, że jestem zazdrosna. 
Westchnął wywracając oczami. 
- Pat, chyba nie chcesz się teraz o to kłócić, prawda?
- Ja się nie kłócę. 
- Dobra...najlepiej w ogóle nie rozmawiajmy na ten temat. - Zaproponował.
- Dobrze. To o czym chcesz gadać?  
Zastanowił się chwilę, po czym wzruszył ramionami. 
- Nie wiem. 
-To może już wracajmy? Zaraz szpilka. - Powiedziałam patrząc na swój różowy zegarek. 
- Okay. - Zgodził się. - Nie chcę dostać kary.
Poszliśmy do domu Anubisa. Zatrzymaliśmy się w holu żeby się pożegnać. 
- Dziękuję, było super romantycznie... no ale przyszedł Alfie... Nie ważne było wspaniale. Ale proszę cię, nie rób mi więcej żadnych niespodzianek. - Powiedziałam.  
- Dobrze,obiecuję, że już więcej nie zrobię ci żadnej niespodzianki.- Obiecał. 
- Dziękuję - Powiedziałam i go pocałowałam. Na nasze nieszczęście Victor schodził po schodach i to zobaczył. No nie, teraz się zacznie! Pewnie da nam karę.
- Hol to nie miejsce do publicznego wymieniania śliny! - Krzyknął. - Rozejść się! Albo jutro widzimy się w moim gabinecie! 
Zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy do swoich pokoi. Długo nie mogłam zasnąć. Napisałam Eddiemu SMS czy mogę do niego iść. Po kilku minutach odpisał mi że tak. Wyszłam z pokoju uważając, żeby nie obudzić Joy ,ostrożnie ,na palcach przeszłam obok Gabinetu Victora ,o dziwo go w nim nie było ,pewnie siedział w piwnicy i znów coś tam eksperymentował. Zapukałam do drzwi mojego chłopaka. Po chwili usłyszałam, jak Eddie mówi że mogę wejść. Weszłam do środka i uśmiechnęłam się rozglądając się po pokoju. Zauważyłam, że nie ma w nim współlokatora mojego chłopaka. 
- Gdzie jest Fabian? - Zapytałam.
- Wyniósł się do salonu . - Wyjaśnił mi. - Mówiąc ,że nie będzie słuchał tego jazgotu, oświadczył, że dzisiejszą noc spędza w salonie.
Zaczęłam się śmiać. 
- Jak można nie lubić Sick Puppies?! 
- Mnie się nie pytaj.
- Fabian jest dziwny. Pewnie słucha tego co Pipper. Takiego Czajkowskiego... Żal.-irytowało mnie zachowanie mojego przyjaciela. Ale to kujon, to wiele tłumaczy.  
- Każdy ma inny gust. - Stwierdził Eddie. Poniekąd miał rację, gdyby każdy był taki sam, świat byłby nudny. 
- Każdy ma inny gust. - Stwierdził Eddie. Poniekąd miał rację, gdyby każdy był taki sam, świat byłby nudny. 
- Mi też się nudzi...Może coś obejrzymy? - Zaproponował patrząc w laptopa. - Jest już w necie ten nowy horror co był nie dawno w kinach, podobno dobry. 
- Spoko, będzie śmiesznie. Nie przestraszył mnie ani jeden horror.
- Mnie też jeszcze żaden nie przestraszył.
Uśmiechnęłam się. Eddie włączył film. Położyliśmy się na łóżku i przytuleni do siebie oglądaliśmy film. Cały czas się śmiałam, Eddie na mnie dziwnie patrzył. Nie moja wina, że mam okropny śmiech!
Jerome:
Leżałem sobie na łóżku i wpatrywałem się w sufit, kiedy usłyszałem dziwne odgłosy dochodzące z pokoju obok. To chyba była Patricia i chyba się śmiała. Ale co ona robiła u Eddiego o tej godzinie? Postanowiłem to sprawdzić. Poszedłem do kuchni z zamiarem napicia się wody, ale odechciało mi się pić, kiedy zobaczyłem śpiącego Fabiana na kanapie. Nie chciałem go obudzić, więc od razu poszedłem do gabinetu Victora. Właśnie wchodził do środka. Podszedłem do drzwi i zapukałem. Gestem ręki zaprosił mnie do środka. 
- Czego chcesz Clarke? - Zapytał, kiedy wszedłem.
- Patricia jest u Eddiego w pokoju. Tak głośno się śmieją, że nie mogę spać! - Wyjaśniłem.
- Dobrze Clarke, dziękuje, że mnie o tym powiadomiłeś, już sprawdzam co się tam dzieje. - Raptownie wstał i zostawiając mnie w tyle wyszedł z gabinetu. 
Patricia:
Leżałam na łóżku obok Eddiego wtulona w jego tors. Cały czas oglądaliśmy ten głupi horror. Co chwile się śmiałam. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi ,ale nie czekając na żadne nasze słowo wparował do pokoju. Gula utknęła mi w gardle. To był Victor!  
- Co się tu wyrabia?! - Krzyknął. 

     Ten rozdział był pisany z Patricią Miller - Alexis. Dodałam go wczoraj, ale przez mojego brata - idiotę musiałam jeszcze raz go dodawać i trochę długo mi to zajęło. Zadawajcie pytania postaciom. Następny za 8 kom.

Patricia Williamson - Miller

6 komentarzy: