Zakaz kopiowania!

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 18 - "Joy ma chłopaka"

Patricia:
- Czyli nie chcesz ze mną być... - Stwierdził.
- Tego nie powiedziałam.- Zaprzeczyłam.
- Ja tak to odbieram. Nie chcesz się całować i nie chcesz żebym mówił do ciebie pieszczotliwie. - Odparł blondyn.
- I Dziwisz mi się?- Zapytałam. - Po tym zerwaniu i wszystkim Dziwisz mi się?
- Nie wiem. Chciałbym się z tobą... - Nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Zastanów się najpierw co ja chce a potem możemy rozmawiać.
Uśmiechnął się szeroko. 
- A czego chcesz?  
- Chce żeby mój chłopak... - Spojrzałam na niego znacząco. - Ufał mi i nie był zazdrosny o każdego chłopaka, a co najważniejsze nie myślał ciągle tylko o tym żeby mnie przelecieć.
- Gdybyś dała mi dokończyć wiedziałabyś że nie o to mi chodzi. - Odparł. - Jasne, że chce się z tobą przelecieć... do New Yorku. 
- Nie dziękuje, ja jestem patriotką i nie wyjadę nawet na kilka dni z tego kraju. - Oznajmiłam.
- Dlaczego? Miałem uczyć cię surfować. Nie pamiętasz już? - Zapytał. 
- Z trzema złamanymi żebrami to ja będę cie uczyć jak o siebie dbać i nigdy już nie wsiądziesz na motor.
- Ale i tak pojedziemy do mnie. Musisz zobaczyć jak mieszkam w New Yorku. Tam jest pięknie. Będziemy chodzić tam na plażę... Josha nie będzie w wakacje na Florydzie, więc zostajemy u mnie. Tylko musisz się zgodzić. - Zrobił oczy kota Shreka. Był taki przekonujący! 
Popatrzyłam na niego mrużąc oczy po czym westchnęłam.
- No dobra...może kiedyś. 

- Dziękuję. - Pocałował mnie w policzek. Aż się zarumieniłam. 
- Ale już nie rób tej miny! - Krzyknęłam.
- Miny szczeniaczka? 
- Dobrze, kiciu. Kocham cię wiesz? 
- Tak, często to mówisz. - Zaśmiałam się. 
- To trzeba mówić kilkanaście razy dziennie, Gaduło. - Odparł poważnym tonem. 
- No jeżeli tak to okay. - Powiedziałam obojętnie. 
Odchrząknął głośno. Jaki on jest! 
- No ja też cię kocham Edziu. 
- Wiem. - Odpowiedział i mnie pocałował. Tak namiętnie i z pasją...
- To jak wiesz czemu chcesz to usłyszeć? - Spytałam.
- Bo lubię to od ciebie słyszeć. - Odparł z uśmiechem. 
- No dobrze to powiem to jeszcze raz... Kocham cię.
- Ja ciebie też... Nudzi mi się. - Powiedział.
- Mi też. - Westchnęłam. 
Nagle przypomniało mi się, że za bardzo niedługo powinna się zjawić ta beznadziejna pani psycholog. Nie potrzebuję tych kazań! Wystarczająco dużo już przeszłam...
- O nie! Zapomniałam!
- O czym? - Zapytał.
- Zaraz przyjdzie ta okropna, chora na głowę psycholożka. - Wyjaśniłam. - Przez te moje próby samobójcze.
 - A co ona ci tam wciska?
- Że życie jest wartościowe i takie tam bzdury. - Odparłam.
- To ci życzę powodzenia. - Powiedział rozbawiony.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi! 
- Ratunku... - Szepnęłam. Drzwi się otworzyły i weszła ta psychiczna baba. Na moje to sama powinna iść do psychologa. Usiadła na krześle przy łóżku.
- Nie będę z panią rozmawiać. - Powiedziała wtulając się w bok blondyna.
- Musimy porozmawiać! Wybaczysz nam na chwile chłopcze i... nie wiem pójdziesz spać? - Zapytała.
- Ja nie zasypiam na zawołanie. - Odpowiedział jej.
- Może nam pani złączyć łóżka? To nie wygodne, tak na odległość się całować. Chociaż to mały odstęp. - Powiedziałam.
- Teraz leżycie na jednym no ale, nie wiem to szpital. Muszę zapytać o zgodę seksuologa. - Odparła.
- Po jaką cholerę?! - Wydarłam się.
- Proszę nie krzyczeć. Muszę znać jego opinie.
- A na co jego opinia? - Zapytał Eddie.
- Jesteście młodzi musi mi powiedzieć, czy jesteście gotowi psychicznie i fizycznie na seks. Uwierzcie mi, on jest najlepszy, zaraz go zawołam.
- Że jak?! My chcemy się tylko całować! - Wrzasnęłam.
- Od tego się zaczyna. - Powiedziała wyciągając telefon. 
- Co pani robi? - Spytałam.
- Dzwonie do Robbiego. - Odpowiedziała przykładając komórkę do ucha.
- Kogo? Jakiego? - Zapytał Eddie.
Nie uzyskał niestety odpowiedzi. Kobieta kręcąc kosmyk włosów na palcu zaczęła rozmowę. Poprosiła o to by ten cały Robbie tutaj przyszedł po czym rozłączyła się i uśmiechnęła.
- Za 5 minut będzie i porozmawiamy z nim o waszym po zadaniu. - Powiedziała z uśmiechem.

Po jakimś czasie do pomieszczenia ktoś wszedł. Był to wysoki na około 1,85 m, ciemnoskóry mężczyzna z brązowymi oczami. Miał duży nos i szerokie wargi. Jego włosy były ogolone, ale widać było, że są czarne. Miał dziwnie, ale ładnie ogoloną twarz. Tak jak Victor, takie baczki. Tylko, że jemu to pasowało, a naszemu dozorcy nie. Uśmiechnął się szeroko. Miał ładne zęby, białe i proste. Podszedł do nas bliżej. 
- Dzień Dobry, nazywam się Robbie Derulo i jestem seksuologiem. Więc słucham, o co chodzi?
- Panna Patricia i jej podejrzewam chłopak chcą złączyć łóżka. - Poinformowała go psycholog.
- I co w związku z tym pani doktor? - Zapytał Derulo. 
- No i myślę, że to tylko nie o to chodzi. Mówili ze chcą się 'całować'. - Wyjaśniła blondynka. Bardzo denerwowało mnie jej zachowanie. Czy ja nie może leżeć na jednym łóżku z chłopakiem , żeby nie być podejrzewana, że chcemy uprawiać seks?! 
- Przecież to nie jest przestępstwo.
- Wiem ze nie. Ale Patricia ma za sobą dwie próby samobójcze i jest wybuchowa a chłopak wygląda na napalonego. 
Eddie zrobił poker facea, a ja wywróciłam oczami. - Nic nie będziemy robić! - Krzyknęłam. Po chwili jednak dodałam cicho. - Gotowa nie jestem. 
- To pozwólcie, że was uświadomię, co to seks. - Derulo usiadł na krześle i odchrząknął. - Seks polega na wsadzaniu interesu w nie swoje sprawy. Więc niech pani już idzie, a ja z nimi pogadam. - Dodał.
Kobieta skinęła głową i wyszła.
- Za pewne wiecie co to jest seks. Nie muszę wam nic wyjaśniać. Więc... Zabezpieczenia. 
- Jak się zabezpieczyć też wiemy. - Odparł Eddie. 
- Tak? Masz doświadczenie? Czemu ja nic nie wiem? - Zapytałam.
- Wiesz ogląda się te erotyczne filmy i video...
- Oglądasz pornosy?! - Wydarłam się. - Jeszcze mi powiedz, że z Miley Cyrus!
- Jeden był. - Przyznał. Lekarz wybuchnął śmiechem. Strasznie mnie irytował.
- Eghh... Świnia! - Oburzyłam się.
- Oj Gaduło, nie oceniają mnie tylko dlatego ze interesuje się pornolami. 
- A interesujesz?!
- No. Jestem tylko facetem.  
- Zboczeniec! - Krzyknęłam. 
- Trudno. - Wzruszył ramionami. 
- Dobra skończmy temat. - Poprosiłam. - A panu do widzenia. 
- Dobrze, ale zanim jeszcze wyjdę, chce wam to dać. - Wyjął z kieszeni pudełeczko prezerwatyw. - Mogą wam się przydać. 
Zrobiłam poker facea, a Eddie się cicho zaśmiał. 
 - Yyy... Nie dzięki. - Odpowiedziałam. 
- Chyba nie chcesz zajść w ciążę, prawda? - Zapytał mężczyzna. 
- Ja nawet nie zamierzam nic robić! - Wydarłam się oburzona. Nie miałam zamiaru dłużej wysłuchiwać tego człowieka. - Nie!... To ja proszę o przeniesienie do innej sali...
- To już nie ze mną rozmawiaj. - Powiedział kładąc prezerwatywy na szafce. - Powodzenia wam życzę. - Dodał jeszcze i wyszedł.
- Co za ludzie! Jak nie mają własnego życia seksualnego, to zaczynają interesować czyimś?! Jakie chamstwo! Co za zboczeniec! - Wrzeszczałam zażenowana.
- To seksuolog. - Odezwał się Eddie. 
- Ja nie chodzę do takich lekarzy. - Odparłam.
- Ja nie mowie, że chodzisz. - Odpowiedział obojętnie. Jak mogło go to nie denerwować?!
- Ale czuję się jakbyś sugerował żebyśmy do niego poszli. - Powiedziałam.
- Może nam się przyda.
- Nie! Jeszcze nie! - Krzyknęłam. 
- Jeszcze? - Uniósł jedną brew.  
- Ehh... Nie łap mnie za słowa. - Poprosiłam.
- Pójdziemy jak wyjdę ze szpitala. - Stwierdził. 
- Gdzie? - Spytałam. 
- No do seksuologa, kochanie. - Co?! Co on sobie wyobraża?! JA NIC NIE MUSZĘ! 
Postanowiłam udać, że nie słyszałam.
- Nudzę się, Eddie.
- Mi też, niestety nie mogę się ruszyć. 
- Mam złączyć łóżka? Zrobi ci się lepiej? - Zapytałam przez śmiech. 
- Może... 
- Wiesz, poprzytulam się do ciebie... Może pocałuje... Chcesz?
- Pewnie. - Uśmiechnął się.
- Dobra. - Wstałam z łóżka i z wielkim trudem pchnęłam je w stronę Eddiego. Położyłam się i przytuliłam go delikatnie. Nie mogłam pozwolić na to, żeby coś mu się stało. Przecież przez to, że go uszczypnęłam prawie umarł!
- Czuje się jak trędowaty. - Pożalił się. Zrobiło mi się go szkoda.
- Ooo, nie martw się... Jestem tu. Słyszysz? Jestem tu i ufam ci. 
- Wiem. Ciesze się. - Zdobył się na wymuszony uśmiech. "Biedny Eddie, wszystko go boli." - Pomyślałam.
- To dobrze. - Pocałowałam go w policzek. Trochę dzisiaj było za słodko jak na moje. Trzeba trochę ograniczyć te czułe słówka.
- Ale tak czy inaczej, zmęczą mnie te 3 miesiące.
- Jakie trzy do cholery?! Dwa Eddie, dwa! - Poprawiłam.
- No to dwa! I tak długo...
- Jak wyjdę, to obiecuję, będę tu przychodzić codziennie. 
- Powieszę się chyba. - Powiedział cicho. Robiło mi się go co raz bardziej żal.
- Zwariowałeś idioto?! - Wydarłam się. - Jak to zrobisz, to ja też! Kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia jak na razie...
- Ty mnie chciałaś zostawić. - Przypomniał.
- To było głupie. Już nigdy tego nie zrobię... Możesz mi coś obiecać? - Spytałam z nadzieją. 
- Obiecaj mi, że nawet jak nasz związek będzie przechodził kryzys to ze mną nie zerwiesz. Nie zostawiaj mnie. - Poprosiłam. - Nigdy mnie nie zostawiaj. Bądź zawsze przy mnie.
Złapał mnie za rękę i pogłaskał palcem do dłoni.
- Obiecuję. 

- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się szeroko. - To naprawę wiele dla mnie znaczy.
Dobiegło nas pukanie do drzwi. Jednak, ani ja ani Eddie nie zdążyliśmy zaoponować. W progu zobaczyliśmy Trudy i Austina.
- O. Nie przeszkadzamy? - Zapytała Trudy mierząc nas wzrokiem.
 - Nie ,nie przeszkadzacie. - Odpowiedziałam jej ,jednak nie odsunęłam się od Eddiego. 
 - Yyy... Pozwolili wam tak leżeć? - Zapytał z niedowierzaniem Austin. - I na dodtek te złączone łóżka... Nie było afery?!
 - Nie było ,nawet dostaliśmy prezerwatywy od seksuologa. - Pochwalił się Eddie. Poczułam jak się czerwienie ,miałam ochotę go walnąć ,ale wiedziałam ,ze niestety nie mogę. 
 Odchrząknęłam i przeniosłam wzrok na mojego chłopaka błagalnym spojrzeniem. 
- Może mi jeszcze powiecie, że je zużyliście. - Zażartował Austin.
 - Nie, leżą na szafce. - Odparł Miller z uśmiechem na twarzy. - Wiesz, z trzema złamanymi żebrami się nie da ich złóżyć, zobaczymy jak to będzie jak dojdę do siebie. 
 - Możemy je zabrać? - Zapytała Trudy. Była bardzo zmieszana.
 - Tak ,jak najdalej. - Powiedziałam szybko ,nie dając dojść Eddiemu do słowa. 
 - Dobrze. - Opiekunka podeszła do szafki i zabrała pudełeczko, po czym wyrzuciła je do kosza. - Dlaczego tu nie ma okien? - Zapytała podejrzliwie.
 Zignorowałam jej pytanie.
- Trudy kosz w pokoju ,to nie jak najdalej. Wywieź to na wysypisko. 

 - Nie możecie się ruszać. Dalej nie trzeba. - Odparła. - Jak tam samopoczucie Gwiazdki?
 - Bardzo dobrze. - Odpowiedział jej Eddie. - Gdyby nie fakt ,że cholernie mnie wszystko boli czułbym się jak nowo narodzony. 
- A ty Pat? - Zapytał Austin. Eddie się zaczerwienił na twarzy.
Skinęłam głową.
- Jasne ,wszystko w porządku. Dzięki, że pytasz... - Mam zawołać lekarza? - Spytałam mojego chłopaka.

- Po co? - Odparł. - Ze mną wszystko gra i tańczy.  
- Bo wiesz... zburakowałeś się na twarzy. - Wyjaśniłam.
 - Taką mam karnacje. 
- No chyba ja najlepiej znam twoją karnacje i nie przypominam sobie żebym się całowała z burakiem.
 - No bo byłem blady. Wiesz ,używa się puder i kremy.
- Nie pachniesz pudrem. To ja tu jestem dziewczyną i się znam na kosmetykach. - Odparłam.
 - Zostawmy ten temat. - mruknął.
- Jak sobie chcesz. Tylko mi powiedz jak mam wezwać Darula... czy jakoś tam...
- Po co ci on potrzebny? - Zapytał.
- No może tobie jest potrzebny... O cholera! To ten seksuolog! A myślałam że prowadzący... Jak mu było?... Munroe!
- Edward Derulo.     
- Miał na imię Robbie. - Mruknęłam.
- To co mówisz ,że Monroue?   
- No prowadzący. To Muneroe.
- Myślałem ,że gadamy o seksuologu. 
- Pomyliłam nazwiska. Munroe to lekarz prowadzący, a Robbie Derulo to ten seksuolog. - Wyjaśniłam.
 - E tam nie obchodzi mnie to. - Mruknął. 
- Skąd ja znam tego murzyna? - Myślałam na głos.
- No faktycznie ,strasznie mi kogoś przypomina. 
- Nie ważne... Co słychać w Domu Anubisa? - Spytałam.
- Wszystko dobrze. - Powiedziała opiekunka. 
- Kiedy przyjdzie Joy? - Bardzo zależało mi na obecności najlepszej przyjaciółki.
- Nie wiem.- przyznał Austin.
- Co u niej słychać? Tęsknie za nią. - Powiedziałam.
- Wszystko dobrze, trochę się o was zamartwia ale już jest lepiej.
- To dlaczego jej tu nie ma? - Spytał Eddie.
- O to mnie nie pytaj stary. - Westchnął. - Nie mam pojęcia.    
- Co u niej? -  Zapytałam. Austin coś ukrywa.
- Wszystko okay, już mówiłem.
- Gadaj Aus. Wiem kiedy kłamiesz, a Pat też to wyczuwa. - Wyjaśniłem.
Austin podrapał się po głowie.
- Joy ma chłopaka.

Eddie:
- Nie gadaj! Kto to?! Już ja jej pokażę. Nie odwiedza mnie i nie mówi mi ważnych rzeczy! - Wydarła się Patricia. Widać było że się cieszy, ale jest jednocześnie zła. - Kto to?
- No...ja.- Wymamrotał. 

     Hej! Wreszcie udało mi się dodać rozdział! HURA JA!!! xD  Jeszcze mi się zepsuł internet i go nie było przez kilka dni -.- Czułam się jak jakiś jaskiniowiec :( Problemy prywatne naprawione xD więc rozdziały będą częściej. Dedykuje rozdział naszej emerytce Alexis, z którą go pisałam :) Olusiu wracaj do blogowania ;( Przepraszam za same dialogi, ale tak jakoś wyszło xD Kolejny rozdział napisany, ale dodam jak będzie 15 kom :)

Patricia Williamson - Miller